Zarejestruj się u nas lub też zaloguj, jeśli posiadasz już konto. 
Forum www.forumkillerz.fora.pl Strona Główna

Rycerz

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.forumkillerz.fora.pl Strona Główna -> Dzieła forumowiczów
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Bloody Mary
User



Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lustra

PostWysłany: Wto 21:51, 01 Kwi 2008 Temat postu: Rycerz

Opowiadanie popełnione na lekcję polskiego. Była wyznaczona długość... Większego pola do popisu nie było (nie to, że miałabym czym się popisać).
To mój pierwszy tego typu twór więc... Nie bić! Tylko szczerze komentować




Słońce prażyło niemiłosiernie. Ziemia była sucha i spękana, rośliny pousychały, a zwierzęta niespokojnie chowały się w cieniu jakby przeczuwając nadchodzące zagrożenie.
Mała osada położona nieopodal lasu także nie została ominięta przez wszechogarniającą suszę. Jej mieszkańcy, obojętni już czy siedzą na dworzu czy w domu, snuli się bez celu. Nie widzieli sensu w pracy na polu. Raz, że wszystko pousychało, a dwa, że w optymistycznych prorokowaniach widzieli przed sobą najwyżej dwa dni życia w tej temperaturze. Nie chciało im się także zająć zabawą, rodziną czy czymś mniej lub bardziej pożytecznym od chodzenia. „Na co nam to? I tak zginiemy!” powiedziała przecież jedna ze staruszek po godzinie rozmyślań.
I tak, chodząc, mrucząc i zawodząc, zapełniali swój rozkład dnia. Nawet dzieci, ponad wszystko ceniąc zabawę, wzięły przykład z dorosłych. Ale może dlatego, że uważały to za świetną rozrywkę. Obrzucały bowiem siebie piaskiem i stroiły miny. I w dodatku nikt nie kazał im się uczyć.
Jedna z dziewczynek, po bezdźwięcznej bitwie na najgłupsze pozy, obróciła się w stronę lasu i stanęła zdziwiona. Bo to, co zobaczyła nie było widokiem codziennym. Z lasu wyrosły, a może wychynęły, dwa żółte ślepia o kocich źrenicach, osadzone na podłużnym pysku ze szpiczastymi uszami. Następnie szyja pokryta łuskami, za nią przednie łapy i wreszcie ogromne skrzydła.
Może i dziewczynka nie krzyknęła, ale inni mieszkańcy wioski owszem.
-Smoooook! – poniosło się po całej osadzie, a może i jeszcze dalej.
A smok, nie zrażony tym, otworzył paszczę i podpalił najbliższą chatę.
Gdy wieśniacy mieli już paść na ziemię i błagać o szybką śmierć z oddala dobiegł ich tętent końskich kopyt. Obrócili się i ujrzeli cudownego białego rumaka, z czarną grzywą, złotą uprzężą i odzianym w błyszczącą zbroję jeźdźcem. Jeździec ów pogalopował w stronę smoka, wyciągnął przepiękny miecz i zamachnął się na zwierze. Smok cofnął się pół kroku, wściekle warknął i ruszył na jeźdźca. Gdy ten znów się zamachnął potwór rozwinął skrzydła i wzbił się w powietrze. Zatoczył kilka kółek i już miał zionąć ogniem, gdy jeździec wyciągnął łuk i strzelił z niego do straszydła. Potwór zaryczał i runął w sam środek lasu.
Oszołomieni mieszkańcy poderwali się z miejsc i poczęli dziękować zbawcy. Jak widać nie spieszyło im się jednak aż tak bardzo do śmierci.
Na ich pytanie, co mogą zrobić dla swego wybawcy, jeździec zaśmiał się.
-Wiecie, drodzy moi, my, samotni rycerze jesteśmy biedni... A przecież musimy mieć dobry miecz i sprawnego wierzchowca – odpowiedział –Wiec pieniążkami bym nie pogardził...
^^^
Przez małą polanę w środku lasu płynął strumyczek. Zbyt mały by smok mógł się w nim umyć, ale wystarczający by złowić rybkę, czy dwie. Ale rybka czy dwie to za mało dla smoka.
Zwierz westchnął głośną i połknął niewielkie śniadanie. Następnie przysiadł na tylnich łapach i czekał. Gdy usłyszał trzask gałęzi przygotował się, a gdy za drzewami dojrzał ruch, zionął niewielką kulą ognia.
-Hej! Ostrożnie! Mógłbyś mi zrobić krzywdę! – odezwał się głos pełen żalu, a następnie na polanie pojawił się jeździec na białym rumaku.
-Wielka szkoda... Miło Cię znów widzieć Rycerzu – mruknął smok i ponownie zanurzył łapę w strumyku.
-I jak tam? – Rycerz podjechał nieco i zdjął hełm.
-Dobrze...
-Twoja połowa! – mężczyzna odgarnął z oczu długie czarne włosy i pogrzebał w torbie, następnie rzucił w stronę smoka pakunek.
Ten podniósł go i powąchał
-Mmmm... Owcze. Moje ulubione.
-Wiem – jeździec zawrócił konia i ruszył z powrotem w kierunku drzew – A... Co to tej chaty...
-Tak, wiem – smok wywrócił oczami –Miałem jej nie palić.
-Nie! – mężczyzna zaśmiał się –Trzeba było spalić więcej, to więcej by zapłacili!
I zniknął za drzewami.
^^^
Tawerna „Na Rozdrożu” nie była zbyt przyjemnym miejscem. Mówiąc szczerze była miejscem odpychającym, razem z poszarzałymi ścianami, krzywym dachem, brudnym podwórzem i niechlujną obsługą. Ale jej dobrą stroną było to, że ta właśnie obsługa najczęściej pilnowała własnych spraw jak możliwie najdalej od gości, a nieliczna klientela spała pod stołami lub kiwała się sennie. Dlatego właśnie ją wybrał sobie Rycerz jako miejsce na wieczerzę. By nie natknąć się na żadnego z ocalonych dawniej lub niedawno wieśniaków.
Rycerz pochylił się właśnie nad miską zupy, gdy usłyszał nad sobą znaczące chrząknięcie.
-Witaj przyjacielu!
Mężczyzna wzdrygnął się i uniósł wzrok. Koło niego stał wysoki jegomość odziany w granatową szatę wyszywaną gazdami. Na nosie miał okrągłe okulary bez jednego szkła. Zadziwiające, że czarodzieje za każdym razem dziwią się, gdy ktoś rozpoznaje ich profesję.
-Witaj przyjacielu! – ponowił czarodziej i nie bacząc na krzywa minę domniemanego rozmówcy usiadł naprzeciw.
-Czy możliwe jest, starcze, byś z kimś mnie pomylił? – Rycerz zmrużył oczy i nie czekając na odpowiedź powrócił do posiłku
-Ależ nie! Poznaję Cię... – czarodziej podrapał się po głowie –Może nie tyle Ciebie, co twojego wierzchowca i odzienie – wskazał na białego konia za oknem i na drogą szatę mężczyzny.
-Ach tak... – ten nawet nie mrugnął, jedynie przycisnął do siebie trzęsącą się torbę –Więc... co Cię sprowadza przyjacielu?
-Przecież wiesz!
-Wiem? – Rycerz uniósł brwi –Znaczy, pewnie, że wiem... Jednak czy mógłbyś mi przypomnieć?
-Ale z Ciebie zgrywus! – zaśmiał się czarodziej –Wieczne dziecko – pokręcił głową –Ale przejdźmy do rzeczy... Nadal jesteś pewien, że chcesz wykonać te zadania, przyjacielu?
-Zadania? – mężczyzna spojrzał na czarodzieja, później na torbę i znów na czarodzieja –Myślę, że... Tak.
-Pamiętaj, że aby dotrzeć do celu musisz zdobyć Trzy Kawałki Mapy... Pierwsze zadanie będzie dla Ciebie sprawdzianem odwagi...
^^^
-Możesz mi przypomnieć, czemu to robimy? – Gadający Lis, dotychczas ukryty w torbie, spojrzał na Rycerza z wyrzutem.
-Bo nie mamy nic innego do roboty?
-Ach tak? Więc teraz stoimy tu iiiii?
Rycerz rozejrzał się po grocie i wzruszył ramionami.
-Sprawdzamy moją odwagę...
Lis westchnął
-Już wolałem rabować biednych i kupować sobie za to ładne błyskotki.
-Nie marudź tylko chodź... – Rycerz ruszył przed siebie, ale w pewnym momencie obrócił się do towarzysza –Nie zapominaj, że musimy zdobyć pierwszy kawałek mapy – gdy zrobił kolejny krok naprzód ziemia zadrżała i kilka metrów przed nim wyrósł drewniany podest. Kolejny krok i ziemia znów zadrżała. Tym razem przed podestem pojawił się olbrzym.
Rycerz i Gadający Lis byli nieco zdziwieni. A szczerze to prawie zaczęli uciekać. To jednak nie przystoi odważnym, oszukującym biedaków, łotrom. Tak więc stali w miejscu. Rycerz, odbywszy wewnętrzną sprzeczkę, wychylił się w lewo by dojrzeć podest. Kiedy olbrzym zrobił to samo, zrezygnowany powrócił do pozycji poprzedniej.
-Hej! – zawołał do stwora –Czy to za twoimi plecami to pierwszy kawałek mapy?
-Nie – odparł olbrzym, a z sufitu posypały się kamyki –To Pierwszy Kawałek Mapy.
-Aaaa – Rycerz i Lis wymienili spojrzenia –Mam takie zadanie... Znaleźć i zabrać Pierwszy Kawałek Mapy!
-A wiesz, że to śmieszne, bo ja nie mogę pozwolić, żeby ktoś Go zabrał.
-Doprawdy? Kto Ci to zlecił?
-Czarodziej...
-Może taki w granatowej szacie z gwiazdkami i okularami bez jednego szkła?
-Tak!
-On nie do końca jest normalny!
-Zgadza się!
Podczas tej bezsensownej wymiany zdań Lis podkradł się do podestu i zabrał Pierwszy Kawałek Mapy. Po chwili oboje z Rycerzem galopowali w kierunku kolejnego zadania.
^^^
-W drugim zadaniu musisz się wykazać zdolnością myślenia! Wtedy odnajdziesz Drugi Kawałek Mapy!
-Wariat! – stwierdził Rycerz patrząc z przekąsem na dziwną maszynę.
-Może trzeba kopnąć... – zaproponował Lis i nie czekając na reakcję uderzył ogonem w ogromne pudło o wielu guzikach i dziwnych dźwigniach.
Coś zagrzechotało, urządzenie zatrzęsło się, a z niego wydobył się głos łudząco podobny do głosu Czarodzieja, podśpiewujący do wyjątkowo skocznej melodii.
-Miał kucharz pietruszek pięć.
Na kilo ziemniaków miał chęć.
Więc kupił, więc kupił, więc kupił i
Wkroił do zupy je.
Potem selera włożył pół
Gar wielki postawił na stóóóół iiiii... dooodał...
Pięćset rzodkiewek,
I tysiąc marchewek,
I dwieście bananów
I pięć kilo mięsa z baranów...
I wszystko pomnożył razy dwa i pół.
Melodia skończyła się, a głos czarodzieja odchrząknął.
-Teraz musisz policzyć ile razem rzeczy miał kucharz, wiedząc, że sto kilo ziemniaków jest równe reszcie składników zupy podzielonych na pół, a każdy kawałek mięsa jest większy od poprzedniego o dwa – głos zamilkł, coś trzasnęło, a z maszyny poleciał dym
-Tooo... Ile było tych ziemniaków? – Gadający Lis spojrzał na Rycerza nadal oszołomiony.
-Eeee... – Rycerz przyglądał się jeszcze przez moment dziwnemu wynalazkowi, ale zaraz odzyskał pewność siebie –Wiesz co? Mam to gdzieś – wyciągnął miecz i uderzył nim w maszynę. Ta, jakby była ze szkła, pękła na pół i legła w gruzach. A w środku był Drugi Kawałek Mapy.
Zadowoleni z siebie i swojego rozwiązania problemu, ruszyli by wypełnić trzecie zadanie.
^^^
-Ostatnie zadanie wykaże czy posiadasz dobre serce! Jeżeli tak, będziesz miał mapę, która wskaże drogę do zamku. A w tym zamku będzie czekać nagroda! – starzec klasnął w ręce wylewając przy tym zupę Rycerza –Moja córka! Jeżeli tam dotrzesz, weźmiesz ją za żonę i dostaniesz cudowny skarb!
Trzecia grota nieco różniła się od dwóch pozostałych. Była większa, z jej sufitu zwisały stalaktyty, a przed wszystkim na jej środku było niewielkie jeziorko. Na jeziorku natomiast dwie wysepki.
Rycerz i Lis, po dokładnym zbadaniu groty podeszli do jeziorka i wsiedli do stojącej na brzegu łodzi.
-Masz jakiś plan? – zapytał Lis –Czy będziemy tak sobie pływać?
-Zobaczymy, co jest na tych wysepkach...
-Na jednej złoto, na drugiej mała obdarta dziewczynka – odparł zwierzak z przekonaniem.
-Więc płyniemy po złoto – krzyknął Rycerz i tak też zrobili, a że wysepki były niedaleko mogli przyjrzeć się bliżej dziewczynce. Jednakże nie wzbudziła ona ich zainteresowania.
Już prawie mieli wysiadać z łodzi przy wyspie ze złotem, gdy usłyszeli donośne:
-Zaczekaj!
Obrócili się do dziewczynki. Machała ona szaleńczo rękoma i podskakiwała.
-Nie rób tego!
-Na co mam czekać? – Rycerz spojrzał na nią, następnie wzruszył ramionami i znów chciał wysiadać.
-Bo to pułapka! Jak tylko weźmiesz złoto to ono zniknie! Jest zaczarowane.
Rycerz zacisnął pięści mrucząc „Jak dorwę tego czarodzieja...”.
-Poza tym to test na dobre serce! Musisz uratować mnie, małą i słodką dziewczynkę – zamrugała wdzięcznie oczami, za chwilę jednak przybrała poważną minę –A moi rodzice obiecali nagrodę dla tego, kto mnie znajdzie.
Rycerz spojrzał na Lisa, a ten kiwnął głową.
-Więc płyniemy po dziewczynkę! – i tak też zrobili.
^^^
Czarodziej był bardzo szczęśliwy. Wreszcie bowiem spełnia się jego marzenia! Jego najpiękniejsza córka wyjdzie za mąż za mężnego człowieka i jego przyjaciela! Fakt, że trochę się zmienił przez ostatnie lata, wydaje się nieco arogancki, ale w głębi duszy to ten sam troskliwy, kochany i miły młodzieniec. Czegóż można chcieć więcej? Rozmyślania czarodzieja przerwało pukanie od drzwi. Powoli poszedł do nich, otworzył i uśmiechnął się do służącego.
-Co się stało, Karolu? – zapytał
-Panie, pewien człowiek mówi, że Cię zna i ma Ci coś ważnego do powiedzenia.
-Ach, zaproś go. Dziś jestem tak szczęśliwy, że mogę tym szczęściem podzielić się z innymi.
Służący odszedł, a po paru minutach w drzwiach stanął wysoki mężczyzna odziany w chłopskie łachmany.
-Przyjacielu! Zostałem okradziony! – zawołał przybysz –Zabrano mi pięknego białego rumaka z czarną grzywą i piękne drogie szaty! – mężczyzna rzucił się w ramiona czarodzieja zaszlochał.
Czarodziej przez chwilę niezbyt zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Zaczął powoli, powoli układać wszystkie wydarzenia w głowie. A gdy doszedł do okrutnej prawdy jego nieszczęśliwy krzyk podtoczył się daleko, daleko, aż do sąsiedniego królestwa.
^^^
-I co teraz?
-Teraz? - Rycerz, wyrwany z zamyślenia, spojrzał zdziwiony na Gadającego Lisa
-Nooo... Mamy mapę. Zaraz będziemy mieć skarb czarodzieja. Zobaczymy jego córkę. Masz zamiar się wycofać z oszustwa?
-Ja wiem... – Rycerz wzruszył ramionami i popędził wierzchowca –Na jakiś czas...
-A potem?
-A potem wracamy do pracy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bloody Mary dnia Wto 21:55, 01 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum www.forumkillerz.fora.pl Strona Główna -> Dzieła forumowiczów Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme TeskoRed created by JR9 for stylerbb.net & Programosy
Regulamin